flora, fauna i inne turystyczne atrakcje

W dzisiejszym odcinku, jak w tytule – o krzakach i zwierzakach (ponowny ukłon w stronę ciotki Makowskiej!) . Nadszedł kolejny weekend, więc grzecznie czekujemy swoje statusy fejsbukowe w kolejnych punktach turystycznych.
Dziś pojechaliśmy do La Vanille – niewielkiego, ale  przefajnego parku, w którym można było i krokodyle, i ogromne żółwie, i małpy, i mangusty, i wielkie insektarium, przez które przebiegłam na wdechu, bo tyle plugastwa tam mieli, że włos mi się jeżył na głowie. A propos plugastwa – kosmaty potwór, który zaczaił się nad moją wanną kilka dni temu to tzw. rain spider, który jest naprawdę dość wielki i paskudny, mówią że nie groźny, ma w zwyczaju włazić ludziom do domów na okoliczność deszczy. Ci, co wiedzą, jak silna jest moja paranoja związana z pająkami, domyślają się prawidłowo, że przed pójściem spać oglądam teraz czujnie wszystkie kąty. Po tym jak usłyszałam kilka mrożących krew w żyłach historii o potworach czających się na klapie od sedesu (jak zamkniesz kibel, to potwór łypie na Ciebie i rusza odnóżem), albo potworach przemieszczających się ze słodkimi maleństwami na odwłoku, moja paranoja się pogłębiła. No więc w La Vanille plugastwo było przypięte szpilką do ściany, ale i tak niektóre okazy wywoływały we mnie gęsią skórkę, ale muszę przyznać, że część także niezdrową fascynację, zarówno kształtami, jak i kolorami.
Załapaliśmy się na karmienie krokodyli, karmiliśmy żółwie i oglądaliśmy nietoperze. W ogóle nietoperze powinny być  symbolem tej wyspy, a nie nieszczęsny Dodo, którego nikt nie widział, a my ludzkość nie powinniśmy się nim chwalić w ogóle, bo jedyne co nam Dodo zawdzięcza, to swoje wyginiecie. Na Mauritiusie  widziałam pełno nietoperzy (chyba w całym swoim życiu nie widziałam tylu co tu przez 2 tygodnie), najczęściej można je zobaczyć zaraz po zachodzie słońca, jak wielkie czarne koty ze skrzydłami. 

 

Po wizycie w LaVanille pojechaliśmy do Chamarel – obowiązkowy punkt na liście każdego turysty na Mauritiusie.  Można obejrzeć wodospad oraz ziemię 7 kolorów. Widoki bajkowe, co mnie najbardziej zachwyca to ten ogrom zieleni, rośliny które w Polsce widziałam w doniczkach tu mają formę drzew, fantastyczne wielkie kwiaty, cała ta zieleń jest trzy razy bardziej. Jednym z moich ulubieńców został banyan tree, czyli po polsku banian albo figowiec bengalski, z którego gałęzi zwisa mnostwo pędów i wygląda, jak baśni. 

 
No i tak to. Mam jeszcze pierdyliard zdjęć ptaszków, kwiatuszków, jaszczurek, ale nie będę już Was zamęczać. 
Wracając zabłądziliśmy jeszcze do Curious Corner, taki odpowiednik Farmy Iluzji, którą mamy w Poldonie, tylko skromniejszy, ale i tak zabawa dla dzieciarów.
 
Jutro plaża, buziaczki!

odcinek, w którym chyba znaleźliśmy szkołę i zabraliśmy się za testowanie napojów<< >>weekendowi turyści

About the author : Maja