Eksperymenty kulinarne odc2

Kontynuujemy kulinarne eksperymenty. Wczoraj dla uczczenia pierwszych zdalnie zdawanych egzaminów Tytusa pojechaliśmy do wybranej przez niego chińskiej knajpy. Chyba w każdej okolicznej miejscowości jest restauracja udająca pagodę z czerwonymi lampionami. Niestety miejsce okazało się kontrowersyjne dla moich wegetariańskich nawyków, pani z obsługi odmówiła przygotowania spring rollsów z samymi warzywami. Jak dla mnie jednorazowa wizyta.

Szymon odkrył owoce tamaryndowca. Na pierwszy rzut oka ani kształt, ani kolor nie zachęca do jedzenia, ale po zdjęciu skorupki w środku kryje się słodkawo-kwaskowy owoc, przypominający w smaku suszone śliwki? Syn nasz młodszy przejawia ogromne zainteresowanie testowaniem jedzenia, zwłaszcza znalazł upodobanie w krewetkach, krabach i dopytuje, czy mógłby spróbować rekina. 
Yh, nie wiem w kogo się do dziecko wdało.

Na Mauritiusie przy każdej plaży i na ulicy jest dużo budek i garkuchni na kółkach, gdzie można zjeść różne roti, dholle i inne ciastowate zawijasy, wypełnione warzywami, mięsem i czym tam chcesz z dużą ilością aromatycznych przypraw. Znaleźliśmy w sklepie mieszankę mąk (pszennej i cieciorkowej) i wspólnie z Szymonem odpaliliśmy domową produkcję. Daleko nam jeszcze do ulicznych stoisk, ale wyszło zacnie.

Do nieudanych eksperymentów muszę zaliczyć lokalny aperitif, że niby wino o smaku kawy. Zdecydowanie albo wino, albo kawa, jako całość nie idzie tego spożyć.

No i nasz najświeższy narybek, to po lewej nie pamiętam jak się nazywa, to drugie to chou chou. Oba można piec, smażyć albo jeść na surowo, podobno. Wyglądają oba dość kosmicznie, czuję się jakbym zabierała się za potwory z głębin.
cdn.

czasem słońce, czasem deszcz<< >>Port Louis, Belle Mare.

About the author : Maja