Yosemite

Po miesiącu jeżdżenia po parkach narodowych zaczynasz zastanawiać się, co może być jeszcze nowego, co może Cię zaskoczyć. A potem okazuje się, że każdy jest zupełnie inny, każdy jest wyjątkowy.

Yosemite jest na liście Unesco, odwiedza go coś około 4 mln ludzi rocznie. Da się to odczuć, ludzi jest bardzo dużo, w visitor center można usłyszeć języki z całego świata. Nasi sąsiedzi na kempingu opowiadają, że rezerwowali miejsca pół roku temu, a my tadadam znowu psim swędem kilka dni temu ustrzeliliśmy miejsce. Jest tu największy jak dotąd kombinat turystyczno-resortowy – hotel, domki, autobus, basen, wielki sklep, knajpa, latte bezglutenowe, klinika, poczta, nawet sąd… co ja mówię, jest nawet zasięg! Sama dolina Yosemite to skrawek całego parku, a tyle tu można robić – rowery, spływy, treki dla emerytów i dla hardkorów, wspinaczka… człowiek tu jest zarobiony od rana do nocy, nie mówiąc o tym, że podyndałby w hamaku i zapalił ognisko wieczorem.

Wjeżdżamy do doliny Yosemite, tuż za tunelem stajemy w punkcie z widokiem na całą dolinę i… nie wiem, co powiedzieć. Mimo całej tej turystycznej otoczki jest tu przede wszystkim oszałamiająca przyroda. Kraina niedźwiedzi i wodospadów. Są takie momenty w tej podróży, że sama nie wierzę, że to się dzieje, są takie momenty, że kluska w gardle ze wzruszenia. I mimo, że czasami jesteśmy zmęczeni, czasami mamy dość, czasami się kłócimy, to wiem, że potem będę pamiętać tylko takie momenty, jak widok na tę dolinę. I bijące serce, kiedy wypatrzyliśmy niedźwiedzia na szlaku.


Parki narodowe cz3. Sekwoje i Kings Canyon.<< >>Skąd jesteście?

About the author : Maja