Zdążyć na wschód słońca

Ciągle odgrażamy się, jak to zwolnimy tempo podróży i teraz to już posiedzimy trochę na tyłku. A potem bam – po kilku dniach w Chiang Mai wynajmujemy auto, żeby: wjechać serpentynami na jedną górę, zwiedzić kolejną świątynię, ulepić papier ze słoniowej kupy, potaplać się w wodospadach albo wjechać na najwyższy szczyt Tajlandii. Doi Inthanon, bo o nim mowa, jest jakieś 70 km na pd-zach od Chiang Mai. Żeby zdążyć na wschód słońca, czyli ok 6 rano trzeba wstać o 4 i zasuwać, bo droga na szczyt bardzo kręta. Za to wyasfaltowana. Ale żeby nie było za łatwo a duch przygody nie umarł, dnia poprzedzającego oddajmy do prania większość naszego skromnego dobytku, włączając obuwie. (kilka osób mnie już pytało, co pakuje się do plecaka na rok podróży – może się kiedyś zbiorę i napiszę dokładnie).

Także ten. Okazuje się, że mamy 3 pary skarpetek na 4 osoby, w czym przynajmniej jedna para to rozmiar dziecięcy, a przynajmniej dwie pary stóp mają rozmiar ponad 43. Wciągamy na siebie wszystko co się da, dzięki czemu jak prawdziwi Janusze docieramy na szczyt w klapkach i skarpetach. Tytus patrzy na nas z obrzydzeniem i trzyma się w bezpiecznej odległości, jakby to było zaraźliwe. 13 lat to ten wiek, kiedy można mieć sine końcówy, ale styl zobowiązuje. Nawet o wschodzie słońca w krzakach, z kolei w moim podeszłym wieku mogę nosić pokrowiec na ufo, bylebym nie szczękała zębami.

Wschód słońca się spóźnił, gruby kożuch smogu zalegający nad północną Tajlandią skutecznie go opóźnił. Niby jest gorąco i parno, ale nie pamiętam, kiedy widziałam tu prawdziwie niebieskie niebo. Zawsze brudna wata. Wypalanie pól ma się świetnie, bardzo często też ludzie palą śmieci, podobnie jak w Kambodży, więc o poranku możesz poczuć smród palonego plastiku. To jedna z tych rzeczy, do której się nie przyzwyczaję i która mnie zwyczajne wkurza. Im dłużej jesteśmy w drodze, tym bardziej radykalizują mi się poglądy na temat ochrony środowiska.

Doi Inthanon poza najwyższym szczytem Tajlandii oferuje też piękny park narodowy. Dużo wodospadów i tras, zjeżdżając ze szczytu odwiedzamy kilka, ale zarwana noc nie zachęca do dłuższych spacerów. Pora oddać samochód, odebrać pranie i ruszać dalej w drogę, na południe.

Kupa radości proszę słonia!<< >>Sukhotai, Ayutthaia i niespodzianka w Thamkrabok

About the author : Maja