Le Morne

Wejście na Le Morne było jednym z punktów obowiązkowych do zrealizowania na Mauritiusie. Nie pamiętam, czy pisałam już o tym miejscu – jest to półwysep na południowym zachodnie. Jak popatrzyć na mapę, to jest ten mały wysunięty na zachód ogonek. Obsadzony luksusowymi hotelami, ma jedne z najpiękniejszych plaż na wyspie, piękną lagunę wokół i ze względu na swoją historię jest na światowej liście dziedzictwa UNESCO. 

Historia mówi, że na górze ukrywali się zbiegli z plantacji niewolnicy. W 1835 roku wysłano tam oddziały wojska. Niewolnicy sądząc, że zorganizowano na nich obławę, rzucili się do morza. Tyle, że wojsko jeździło ogłaszając zniesienie niewolnictwa. Smutna historia, data zniesienie niewolnictwa jest dziś świętem państwowym, obchodzonym 1. lutego. 

Do tego roku, żeby wejść na szczyt trzeba było wynająć przewodników, bo tylko oni mogli wejść na prywatny teren, przez który wiodła droga na szczyt. Od czerwca wyznaczono trasę i teraz każdy może się wdrapać. Góra ma 556m, na szczyt jest jakieś 3,5km. 2/3 drogi jest banalnie proste, szeroka ścieżka z małym nachyleniem. Ostatni kilometr też nie jest specjalnie trudny, mimo, że odstasza tabliczka dzieci nie, specjalna odzież tak. Jest stromiej, trochę włażenia po skałach z asekuracją lin, no i wąski szlak. 

 Wybraliśmy się w sobotni poranek, co okazało się być błedem, zrobiło to jakieś zylion innych osób, przez co ostatni odcinek zajął nam 3 razy więcej czasu. Poruszasz się w sznureczku, ruchem wahadłowym, bo za wąsko żeby się wymijać. Na górze metalowy krzyż, więc nieuchronnie moje skojarzenia biegły w stronę Giewontu. I tak jak na Giewoncie można spotkać panie w klapkach czy szpilkach, tak i tu robił się zator przez osoby, które nagle wyjęte sprzed telewizora nie były w stanie sprawnie się poruszać. Przed szczytem odpuściłam, dalsze przemieszczanie się w korku nie miało dla mnie większego sensu.
Widok jednak spektakularny i wycieczka absolutnie obowiązkowa.

 
satelitarne ujęcie Le Morne  źródło: Google maps
Źródło: Youtube. Tak Le Morne przedstawiają zazwyczaj w internecie, z malowniczą laguną. 
Widok niestety dostępny tylko z lotu ptaka lub wynajętej jednostki latającej. Załamujące się na lagunie fale tworzą iluzję wodospadu na oceanie.
Tak Le morne wygląda z plaży od zachodniej strony.
a tak, u podnóża.
U podnóża odpływ, za chwile zaczniemy wędrować pod góre.
w drodze na szczyt. ten ciemniejszy punkt po prawej, gdzie nie ma fal, to ta iluzja wodospadu, tyle że do góry nogami.
W drodze na szczyt, ostatni odcinek.
Panorama na wyspę, szczyt za moimi plecami.
Pan Maluśkiewicz<< >>welcome home where time stands still

About the author : Maja